Tagi

, ,

„Krajobraz z Tobiaszem. Wiosna”, Jacek Malczewski, Muzeum Narodowe w Poznaniu

„Krajobraz z Tobiaszem. Wiosna”, Jacek Malczewski, Muzeum Narodowe w Poznaniu

Gdy otworzyłam im cicho drzwi, patrzyłam ciekawa, jak zareaguje. Sprawiała wrażenie, jakby nie mogła się zdecydować, z kim przywitać się najpierw – biegała od jednego do drugiego dorosłego, skacząc i piszcząc z radości. Nasza psina, jak o niej mówiliśmy przez  te dwa i pół tygodnia, merdała teraz ogonem zapamiętale i szalała na widok swoich prawdziwych właścicieli.

Czas z psiną był pełen przygód (puściliśmy w niepamięć jej psoty, bo jak mówi nasza mała córeczka, psina jest kochana, tylko „łobuziara”). To było nowe doświadczenie dla całej naszej dużej rodziny – bardzo dobre, ciekawe i rozwijające.

Najmilej będę chyba wspominać pewien poranny spacer. Gdy biegała obok, próbując wytropić jakiegoś kota, ja wpatrywałam się w lśniące w promieniach słońca krople rosy na młodych pszenicznych kłosach, jeszcze nierozwiniętych i całkiem zielonych. Pomyślałam wtedy o innym psie, o innej (biblijnej) przygodzie:

„I poszedł chłopiec, a razem z nim anioł, a także i pies wyszedł z nim i podróżował razem z nimi” (Tob 6,1)

Bóg mówi do mnie często przez piękno przyrody – tak było i tamtego ranka. Poczułam się ogarnięta Jego obecnością. Nie było przy mnie żadnego Azariasza (ani Archanioła Rafała), ale oczywiste było dla mnie, że jestem otulona Bożą obecnością, że Jego aniołowie są przy mnie.

Było zupełnie cicho, śpiewały tylko ptaki, lekko falowały zielone łany, a nieco dalej jaskrawo odznaczało się od reszty pole rzepaku. „Jak to cudownie, że mogę chłonąć ten widok – pomyślałam. – Bo z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę” (por. Mdr 13,5)

Bóg posyła do nas aniołów (najczęściej w ludzkiej skórze), ale także … psiny : )