
Fot: Danuta Kamińska
-Dziwne te wakacje, proszę pani – kręci głową i opiera rower o naszą furtkę. Jego farbowana na rudo grzywka faluje lekko.
– I w ogóle dziwna pogoda – podnosi głowę i znacząco spogląda na kłębiące się na niebie deszczowe chmury. – A oni są na półkoloniach? Przecież nie miało być żadnych w tym roku…
Zamyśla się na chwilę, poprawia rower i mówi dalej:
– A ja miałem mieć komunię – i nic z tego. Ale będę miał we wrześniu. Dziwne to wszystko takie.
Przy zupie kalafiorowej („Pani się nie gniewa, ja nie lubię warzyw”), którą je z dokładką i przy pieczonej kiełbasce(„A skórę mogę zostawić?”) dowiaduję się więcej o tym dziesięciolatku. Właściwie to podczas obiadu zdąża mi już opowiedzieć całe swoje tak zwane „pół życia”. Oczami wyobraźni widzę jego dwie przyrodnie siostry, babcię i życie na dwa domy.
„Ile jest takich dzieci?”, myślę, patrząc na niego. Nasz dom musi mu się wydawać naprawdę „dziwny” (to chyba jego ulubione słówko). Ale widocznie dobrze się tu czuje, bo nie spieszy mu się z powrotem do swojego. Spędza u nas kilka godzin i buzia mu się nie zamyka – pyta o wszystko.
Chciałby kupić moje książki w bibliotece – cierpliwie tłumaczę, że kupuje się w księgarni, a wypożycza w bibliotece. Nie zdradzam się z pomysłem, jaki przychodzi mi właśnie do głowy: postanawiam zrobić mu niespodziankę na jego „spóźnioną” Pierwszą Komunię Świętą.
W jednym ten chłopiec ma rację. Rzeczywiście, mówiąc jego słowami: „dziwne jest teraz to wszystko”. W jego dziecięcej głowie nie mieści się tak duża zmiana, jaką przeżywamy w ostatnich kilku miesiącach i tak długotrwałe zamieszanie w sposobie funkcjonowania, który znał jako jedyny możliwy od maleńkości.
Ale i dla nas, dorosłych, przeciągający się stan zawieszenia („Jechać na te wakacje, czy nie jechać? Prawdę mówią w telewizji, że nie będzie powrotu do zdalnego nauczania naszych dzieci, czy to tylko kiełbasa wyborcza? Spotykać się ze starszymi członkami rodzin, tymi z podwyższonej grupy ryzyka, czy jednak jeszcze poczekać?”) wcale nie jest łatwy.
A do tego wszędzie te epidemiologiczne ankiety. Nawet u fryzjera. Stoję na zewnątrz, przed drzwiami salonu, z dwójką synów i odpowiadam na te same pytania, co u lekarza, organizatora półkolonii i dentysty. Dziewczyna w białym, foliowym fartuchu, z maseczką na twarzy, bierze głęboki oddech i wpatrując się we mnie, zamiast „Jak strzyc?”, pyta:
-Wie pani, ile to jeszcze będzie trwało? Bo ja już mam dość…
Wiatr rozwiewa jej włosy.
Nie wiem. Zamieniam z nią kilka słów, by podtrzymać ją na duchu. Nie znam odpowiedzi na tyle jeszcze pytań…
Szybko jednak orientuję się, że pandemia jest nie tylko ograniczeniem, ale i (dla niektórych) świetną wymówką. Na jednych półkoloniach dzieci mają zorganizowane wycieczki (choćby takie najbliżej, nad jezioro), na drugich organizatorzy rozkładają bezradnie ręce: „Państwo rozumieją, jest pandemia, nigdzie z nimi nie pójdziemy”. Obóz sportowy się odbędzie, a muzyczny – nie, bo pandemia. Bądź tu mądry i pisz wiersze!
Póki co za wiersze się jednak nie biorę, ale za „wielką szafę”. Tak nazywamy w naszym domu miejsce, gdzie przechowywane są ubrania naszych dzieci. Składam tam dla młodszych te, z których wyrosły już starszaki i wyjmuję stamtąd te, w które już się mieszczą kolejne nasze dzieci.
Rano córeczka, ubierając się do przedszkola, woła z zachwytem:
– Dziękuję, mamusiu, mam nową bluzeczkę, jest pięęękna!
Właściwie to wcale nie jest nowa, tylko po jej kuzynce, ale dla E. , która widzi ten ciuszek w groszki pierwszy raz w życiu to „nówka sztuka”, jakby powiedzieli nasi starsi synowie.
Nowa i nienowa, dziwne, prawda?
***
Wieczorem otwieram moją wysłużoną już Biblię i czytam kojące słowa:
„Jeśli podążasz za tym, co sprawiedliwe, osiągniesz to i przywdziejesz jak wspaniałą szatę. Ptaki trzymają się razem z podobnymi sobie, a prawda powróci do tych, którzy ją w czyn wprowadzają.” (Syr 27, 8-9)
Cokolwiek by się nie działo, te słowa są niezmienne i godne zaufania. Co z tego, że jest „dziwnie”, jak mówi mój mały gość, że jest po prostu inaczej i mniej pewnie. Oczywiście, to bardzo nieprzyjemne mierzyć się na co dzień z niewiadomą. Ale jest coś stałego, jest Ktoś, kto się nie zmienia. Jego miłość i obecność przy nas jest WIERNA.
Amen!
***
PS Chyba skręciłam sobie nogę w kostce… Natychmiast jedna myśl, jak błyskawica, przebiega przez moją głowę: „I znów te same pytania w ankiecie epidemiologicznej mnie czekają…” ; )