Tagi
#chrzescijanstwo, #codziennosc, #DanutaKaminska, #dobreslowo, #ewangelizacja, #małżeństwo, #miłość, #relacje, #rodzina, #zdrowiepsychiczne

Fot. Danuta Kamińska
Wczoraj tak się złożyło, że przez kilka godzin prowadziłam samochód. Dwie rzeczy zdominowały tę podróż: piękne widoki (bo droga prowadziła przez intensywną świeżą zieleń kwitnących drzew i krzewów) i moje myśli, krążące wokół małżeństwa (bo temat wciąż powraca, ostatnio w rozmowach z innymi).
Dobra znajoma przygotowuje się do ślubu i pyta mnie o wiele spraw, dzieli się swoimi wątpliwościami. Koleżanka zmaga się natomiast z kryzysem w swoim małżeństwie, inna pyta mnie o sens trwania w związku, jeszcze inna prezentuje swoje zapatrywania (odmienne od mojego – ja mam bardziej sakramentalne rozumienie więzi w małżeństwie). Ale moje przemyślenia na temat małżeństwa powracają również w związku z moim osobistym życiem, w różnych jego etapach.
Widzę, że potrzebowałam dojrzeć do rozumienia małżeństwa jako sakramentu, że musiałam odkryć i uporządkować w sobie różnicę, jaka istnienie między tym, jak jest postrzegane małżeństwo „w świecie”, a tym, jakim jest według Bożego zamysłu.
Dużo czasu zajęło mi przełożenie teorii ma praktykę, ale nie żałuję tej drogi. Ona jest wpisana w dojrzewanie – ludzkie, w którym ważna jest praca nad sobą, i dojrzewanie duchowe, w którym otwieramy się na łaskę, uznajemy, że jest Ktoś większy od nas i naszych zmagań, Kto przyrzekł, że nas nie opuści – nas jako małżeństwo.
Od jakiegoś czasu towarzyszy mi też pełne pokoju i – mówiąc w przenośni – rozgrzewające od wewnątrz przekonanie o tym, że jestem we właściwym miejscu, że jest to moja droga, że realizuję moje powołanie. Jestem zaskoczona tym, jak wiele we mnie było raz po raz pragnienia zmian u męża. Dopiero potem górę wzięło inne podejście: wdzięczności i spokoju, przyjęcia, ucieszenia się w pełni kochaną osobą. Podobnie w odniesieniu do samej siebie przez długi czas wydawało mi się, że wciąż coś muszę korygować. Dopiero potem przyszło pełne ukojenia doświadczenie bycia przyjętą i kochaną – przede wszystkim przez Tego, który nam obojgu jako małżeństwu błogosławi. On nas przez te wszystkie lata podtrzymuje, inspiruje i umacnia. Widzę, że jedność w małżeństwie oparta jest na jedności z Nim. To On nas łączy i zmienia perspektywę. Jak dobrze, że jest :)