Tagi
#chrzescijanstwo, #codziennosc, #DanutaKaminska, #dobreslowo, #ewangelizacja, #franciszek, #miłość, #modlitwa, #nowaewangelizacja, #relacje, #słowoboże, #wdzięczność, #wiara, #wielkanoc, #zdrowiepsychiczne

Fot. Danuta Kamińska
„Śmierć zwarła się z życiem i w boju, o dziwy,
Choć poległ Wódz Życia, króluje dziś żywy”.
W Wielkanoc radość zmartwychwstania zmieszała się z łzą. Zmarł papież Franciszek, a jutro zostanie pochowany. Powierzamy go Bogu, modląc się o spokój jego duszy, o życie wieczne dla niego.
W naszym życiu tak wiele spraw – bardzo odległych od siebie – splata się nagle ze sobą. Nie tylko radość i smutek lub nadzieja i obawa, ale również przeżycia codzienności, w których z zaskoczeniem odkrywamy, że wiara i niewiara zamieniły się miejscami.
Pisał o tym kiedyś czeski ksiądz, Tomaš Hálik. Wyjaśniał, że niektórzy spośród tych, co starają się wyglądać na pobożnych, nie mają wiary w sercu i w cyniczny sposób wykorzystują ją do własnych celów. Natomiast niektórzy spośród tych, co mienią się niewierzącymi, bywają pełni pokory i w cichości serca proszą Boga o łaskę wiary, nie przestając Go szukać w świecie.
Życie i śmierć spotkały się w tę Wielkanoc. „Chrystus zmartwychwstał, prawdziwie zmartwychwstał!” – wołaliśmy, a dzień później, zachęcając się nawzajem do modlitwy, przekazywaliśmy sobie wiadomość, że papież zmarł.
Ale właściwie powinnam ująć to inaczej: narodził się dla nieba. Wierzymy, że jest już z Chrystusem, któremu tak gorliwie służył. Modlimy się o to dla niego.
Tak wielki hejt towarzyszył jego pontyfikatowi i tak wiele słów nienawiści zalało wirtualną przestrzeń po jego śmierci. (Wiem o mężczyźnie, który wybierając się na spotkanie towarzyskie, całą poprzedzającą je noc poświęcił na to, by uzbroić się w argumenty mające przekonać innych o tym, że Franciszek był złym człowiekiem i złym papieżem – na szczęście do tego spotkania nie doszło, ku frustracji mężczyzny, a uldze pozostałych zaproszonych osób…).
Świat, w którym żyjemy, zderza nas z sytuacjami, w których spotykamy się ze skrajnie różnymi reakcjami, tak jak ma to miejsce teraz, w przypadku przeżywania odejścia papieża Franciszka do domu Ojca.
Towarzyszy mi jednak pokój, gdy o tym myślę. Kiedy żył, zdarzało mi się przeżywać mocno ataki na niego. Podobnie zresztą jak ataki na papieża Jana Pawła II i papieża Benedykta. Kiedy jednak, jeden po drugim, odchodzili, kiedy ich żegnaliśmy, wiedziałam, że już są w miejscu, w którym im nikt nie zaszkodzi, żadne ludzkie słowo, żadna intryga, żaden hejt.
Modlę się za wybór kolejnego papieża, z myślą o tym, bym go tak samo jak poprzednich kochała. Nie wiem, czy będzie to dla mnie łatwe (jak w przypadku poprzednich papieży), czy wręcz przeciwnie. Wiem natomiast, że posłuszeństwo, kiedy wypływa z miłości, jest czymś naturalnym i przychodzi z łaski Boga.