Tagi
#biblia, #codziennosc, #DanutaKaminska, #dobreslowo, #ewangelizacja, #nowaewangelizacja, #przyroda, #relacje, #rodzina, #słowoboże, #zdrowiepsychiczne

Fot. Danuta Kamińska
Siedział zgarbiony w swoim wielkim, starym fotelu. Za oknem było szaro i zimno. Po szybach okna spływały, tworząc małe strumyczki, wielkie krople deszczu. Powoli zmierzchało się. „O tej porze roku szybko robi się ciemno” – pomyślał mechanicznie.
Zgarnął ze stolika garść tabletek, popił szklanką wody, nie wstając z fotela i nie zmieniając nawet pozycji ciała. Jedynie ręka wydawała się mieć tyle siły, by przeciwstawić się temu nieznośnemu ciężarowi, przygniatającemu go jak grawitacyjna kołdra, jaką dawno temu, odwiedzając krewnych, widział u siostrzenicy. Ile mała mogła mieć teraz lat? Nie umiał tego policzyć. Przymknął na chwilę oczy. Pod powiekami przemknęły zamglone obrazy wspomnień…
Kiedy ostatnio wyszedł z domu? Kiedy widział się ze znajomymi? Nie potrafił sobie przypomnieć. Czuł się tak, jakby dobrze znany, przyjazny świat odpłynął gdzieś daleko, a on zostałby tu, w tym ponurym mieszkaniu zupełnie sam. W rzeczywistości tak właśnie było. Nikt tu nie zaglądał. Teleporady, telewizja, telefon. Wszystko „tele” – na odległość. Nawet nie znał twarzy kuriera, który codziennie dostarczał mu artykuły spożywcze i jakieś inne, mało ważne drobiazgi. Płatności za zakupy dokonywał przelewem. Tam też nie widział żadnej twarzy, tylko równe rzędy cyfr.
Otworzył oczy. Mrok wieczoru zgęstniał wokół niego. „Trzeba zapalić światło” – przeszło mu przez myśl, ale był tak ciężki od psychicznego i fizycznego bólu, że nie miał sił, by dosięgnąć do włącznika.
Nagle usłyszał jakiś szmer. Z początku bardzo się zaniepokoił, był przecież w mieszkaniu zupełnie sam. To nie szmer – zorientował się po chwili – to chrobotanie w zamku w drzwiach wejściowych. Czuł, jak wszystkie mięśnie spinają się, a serce zaczyna bić jak oszalałe. Po chwili jednak przypomniał sobie, że dziś przecież miał przyjść… Tak, to było na pewno dziś! Serce powoli uspakajało się, a bezwiednie zaciśnięte szczęki rozluźniały się. Wytężył wzrok i w ciemnościach zamajaczyła mu sylwetka młodego człowieka, który chwycił w swoje ciepłe dłonie jego wyziębioną dłoń. „Powróć do życia!” – mocnym głosem powiedział gość, a następnie wziął siedzącego w fotelu mężczyznę swoje ramiona.
***
„A dusze sprawiedliwych są w ręku Boga
i nie dosięgnie ich męka.
Zdało się oczom głupich, że pomarli,
zejście ich poczytano za nieszczęście
i odejście od nas za unicestwienie,
a oni trwają w pokoju.
Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni,
nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności.
Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich,
Bóg ich bowiem doświadczył
i znalazł ich godnymi siebie.
Doświadczył ich jak złoto w tyglu
i przyjął ich jak całopalną ofiarę.
W dzień nawiedzenia swego zajaśnieją
i rozbiegną się jak iskry po ściernisku.
Będą sądzić ludy, zapanują nad narodami,
a Pan królować będzie nad nimi na wieki.
Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę,
wierni w miłości będą przy Nim trwali:
łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych.” (Mdr 3, 1-9)