Tagi

, , , , , , ,

Fot. Danuta Kamińska

Siedzę przy naszym pierwszoklasiście i obserwuję, jak zamiast cyferek powstają całe rzędy krzyżyków i zawijasów. Po chwili strona zmoczona przez łzy wysycha i w końcu nasz synek decyduje się odrobić zadanie domowe. Przyglądam się szybie w jego pokoju: zapełnia się kroplami deszczu,  by za moment wpuścić do pokoju jasne promienie słońca, które wygrało z brzydką pogodą. Patrzę na A. Na jego buzi także nie ma już śladu po głośnym NIE, wykrzyczanym w kierunku biurka z rozłożonymi zeszytami.  Wyraz jego twarzy jest teraz pogodny i zaciekawiony. Uśmiecham się delikatnie.

Myślę o najstarszym synu. Dzwonił przed chwilą. Jego głos bardzo różnił się od zagniewanego i pełnego pretensji z rana. Jest coś takiego, co daje mi pewność, że stała, cierpliwa miłość jest najlepszym lekarstwem na różne humory i problemy – zarówno nastoletnich, jak i maleńkich naszych pociech. Nie zawsze wiem, jak pomóc, nie zjadłam wszystkich rozumów, ale tego jestem absolutnie pewna: dom jako miejsce schronienia, jako miejsce, do którego można wrócić, gdzie jest się kochanym (czułą, ale i wymagającą miłością) jest skałą, jest oparciem w największych życiowych burzach.

Jeśli jest domem, oczywiście. A nie hotelem, nie salą sądową, nie szklarnią i nie zimną halą przemysłową. Lubię mój dom. Ten, w którym mieszkam (jako budynek wraz z przylegającym do niego ogrodem) i ten, który wraz z najbliższymi tworzę (jako rzeczywistość daleko wykraczającą poza ściany; jako więź, która jest cały czas żywa, cały czas „w budowie” – raz sfatygowana, raz kwitnąca).

Nie jest idealny, ale nie musi. Ktoś silniejszy trzyma go w swoich rękach. Ktoś silniejszy podtrzymuje nas, również wtedy, gdy nie jesteśmy pewni, w którą stronę spojrzeć i gdzie powinniśmy teraz szukać światła.

On jest tym światłem : )

***

Jeżeli Pan domu nie zbuduje,
na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą.
Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże,
strażnik czuwa daremnie.
 Daremnym jest dla was
wstawać przed świtem,
wysiadywać do późna –
dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko;
tyle daje On i we śnie tym, których miłuje.

Oto synowie są darem Pana,
a owoc łona nagrodą.
Jak strzały w ręku wojownika,
tak synowie za młodu zrodzeni.
Szczęśliwy mąż,
który napełnił
nimi swój kołczan. (Psalm 127, 2-5)
Nie zawstydzi się, gdy będzie rozprawiał
z nieprzyjaciółmi w bramie.