Tagi

, , , , , , , , ,

Fot. Danuta Kamińska

„Zapustne śmiechy na stronę, cierniową wijmy koronę” – przyznam, że nie do końca rozumiałam słowa tej wielkopostnej pieśni, kiedy ją po raz pierwszy usłyszałam.
Nie rozumiałam również zwyczaju (w Hiszpanii, a być może kultywowanego też u jej sąsiadów), polegającego na zakazie uśmiechania się w Wielki Piątek. W moim odczuciu stało to w sprzeczności ze słowami Jezusa, by – kiedy pościmy – nie ludziom to pokazać, ale Ojcu, który widzi w ukryciu.
„Zapustne śmiechy” rozumiem, że są z reguły po prostu pustym śmiechem, więc pewnie ich nie polecam, a hiszpański zwyczaj po latach jestem w stanie zrozumieć jako wyraz miłości do Ukrzyżowanego.

Myślę jednak, że warto rozróżnić dwie sprawy: jedną jest pogoda ducha i zdrowy śmiech, drugą – naigrawanie się ze świętości, przekraczanie granic, również granic dobrego smaku, a także wesołkowatość, która z radością zbawienia (o ktorej jest mowa w jednym z najbardziej znanych psalmów pokutnych) nie ma nic wspólnego.

Dwa wczorajsze wydarzenia skłoniły mnie do refleksji: jedno dotyczyło drobnego nieporozumienia, które wynikło z droczenia się (ale w konwencji żartu, a nie dokuczenia komukolwiek), które to nieporozumienie zostało szybko wyjaśnione, „przeproszone” i skwitowane słowami: „Znamy się już tyle lat i tyle lat już żartujemy”. Zamknięte, z pokojem wewnętrznym zakończone.

Drugie zaś, nie miało w sobie nic z pogodnego uśmiechu i przekomarzania. Było jak cios w serce. Może miało być w konwencji żartu, ale… Chyba brakuje mi słów. Chodzi o publikację, na którą zwróciła mi uwagę znajoma siostra zakonna. Publikację, która pod przykrywką opowieści o dziewczynce przystępującej do Pierwszej Komunii Świętej, prezentuje sceny profanacji Najświętszego Sakramentu. Nie sięgnęłam po nią, wystarczyło mi kilka akapitów tekstu. Wielu pewnie nie dotrze do tego miejsca, sprawdzając, czy to, co trzymają w ręce, nadaje się na pierwszokomunijny prezent. Tym bardziej wdzięczna jestem za ostrzeżenie.

Ale pozostaje pytanie, po co to ktoś zrobił. Chyba wolę nie iść nawet w kierunku pogłębionej odpowiedzi.

Myślę jednak i zastanawiam się nad tym, że nie jestem zupełnie bezradna w tej sytuacji. Tak, moja córeczka w przyszłym roku przystąpi do Pierwszej Komunii Świętej. Jestem więc żywo zainteresowana tym tematem.
Ale mogę zrobić coś więcej, niż tylko ostrzec innych rodziców.

Mogę pójść za słowami nierozumianej przeze mnie do niedawna pieśni: odsunąć „zapustne śmiechy na stronę” i „cierniową uwić koronę” – nie dosłownie, ale jednak w jakiś sposób wynagrodzić Bożemu Sercu, modląc się za ludzi, którzy celowo obrażają i szydzą z Niego.

Wiem, że nigdy nie jest za późno – modlę się o nawrócenie w tym Wielkim Poście. Dla tych, którzy są gorszycielami, ale też o moje nawrócenie, o moje przybliżenie się do Ukrzyżowanego.