
Fot. Danuta Kamińska
„Jest zima, musi być zimno” – wita mnie zaraz po wejściu do pracy jeden z zakonników. Chwilę żartujemy, idąc po schodach, i jestem już w redakcji.
Nasz dział mieści się w domu zakonnym. Dzięki temu mogę na co dzień, z pewnej odległości, zaobserwować, jak wygląda życie w zgromadzeniu. Oczywiście kontakt mam przede wszystkim z pracownikami świeckimi, co jednak nie znaczy, że nie zauważam, czasem kątem oka, jak kształtują się relacje w zakonie. Nie mam pełnego oglądu sytuacji, ale to, co do mnie dociera, jest budujące. Również wspomnienia starszych pracowników dużo mi mówią. Pojawiają się imiona i nazwiska duchownych, którzy wcześniej tu pracowali i zapisali się w ich pamięci złotymi zgłoskami. (Są też wyjątki od tej reguły, ale na szczęście nieliczne).
Rozgrzewam się gorącą herbatą ziołową i pracuję nad kolejnym tekstem. Za oknem świt – niebo jest różowo-pomarańczowe, a koleżanka z pokoju obok żartuje, że jest to zdjęcie ilustracyjne do tematu „Kiedy ranne wstają zorze”. Znów się serdecznie śmiejemy.
Śnieg jest taki piękny – przywołuje miłe wspomnienia z dzieciństwa. Przed oczami mam obrazy z podwórka: kolegów i koleżanki, sanki, narty-ślizgacze, łyżwy saneczkowe, śnieżki, bałwany, ślizgawki. Mam wrażenie, że znów słyszę wesoły gwar towarzyszący naszym wspólnym zabawom.
Gdy wieczorem kładę spać najmłodszą dwójkę dzieci, opowiadam im na dobranoc, jak wyglądała kiedyś zima. Nigdy nie przyszłoby mi na myśl, że może to być dla nich tak interesujący temat.
Ale chwilę później przypominam sobie, że jako dziecko też prosiłam swojego tatę, by opowiadał mi o tym, jak wyglądała zima za czasów jego dzieciństwa. Mówił mi wtedy, że woda zamarzała im w cebrzyku, a mróz malował kwiaty na szybach w sieni. (Zawsze byłam ciekawa, jak wyglądały te kwiaty). Do szkoły szli – tato ze swoim bratem – na skróty, przez zamarznięte jezioro.
Być może moje dzieci też będą kiedyś opowiadały swoim synom i córkom o tym, jak kiedyś wyglądały zimy i wspólne zabawy w ogrodzie, jak lepiły bałwana, gubiły rękawiczki i nosiły czapki w kieszeni zamiast na głowie.
Jest zima, musi być zimno – to zdanie słyszałam, będąc jeszcze małym dzieckiem. Brzmi trochę jak: „To jest życie, czasem musi być ciężko”, ale mimo tego wydźwięku, optymistycznie mnie nastawia do kolejnego, mroźnego nadal, dnia. Jest w nim jakaś uspakajająca stałość. Jak w innym, równie kojącym zdaniu: „Po burzy jest słońce, po słońcu jest deszcz”.
I w innym, autorstwa ks. Twardowskiego: „W życiu najlepiej, jak jest nam dobrze i źle. Kiedy jest nam tylko dobrze – to niedobrze”. To prawda. :)