
Fot. Michał Kamiński
W weekend uczestniczyłam w pięknym wydarzeniu online. Razem z braćmi i siostrami ze wspólnoty, razem z naszym duszpasterzem, prowadziliśmy biblijny kurs na platformie zoom. Uczestnicy zalogowali się z różnych regionów kraju, ale i z zagranicy. Tym razem wirtualna rzeczywistość okazała się łatwiejsza w okiełznaniu – nie mieliśmy poważniejszych problemów technicznych.
Azalie
Krótko przed kursem wstąpiłam do kwiaciarni, by rozejrzeć się za czymś pięknym na ołtarz Słowa. Moją uwagę przykuły bujne, jaskraworóżowe azalie. „Takich jeszcze nie mieliśmy”, pomyślałam.
Sztuczne światło w studiu i brak wody sprawiły, że w sobotę trzeba było je szybko „reanimować”, ale na szczęście znów wyglądają pięknie, a mi – patrzącej na nie w zachwycie– przypominają, że troska potrzebna jest nie tylko „tym, którzy się źle mają” (por. Mk 2,17).
A tłustą i zdrową umocnię
Pamiętam, jak bardzo mnie poruszył fragment z Księgi Ezechiela, czytany podczas innych tego typu rekolekcji. W tym biblijnym tekście mowa była o tym, że Pan jako Pasterz dogląda swoich owiec. Jednakowo serdecznie troszczy się o słabe i chore, jak i o te, które są w dobrej kondycji. To było dla mnie wtedy odkrycie: niezależnie od tego, co się ze mną dzieje, Bóg czuwa nade mną, przychodzi z tym, co odpowiada sytuacji, w jakiej jestem. Także wtedy, gdy wszystko jest dobrze, poświęca mi swoją uwagę.
Zatroszcz się o siebie
Gdy byłam mała, dorastałam w przekonaniu, że najważniejszym moim zadaniem w życiu jest nie sprawiać innym kłopotu, nie zawracać głowy; mam przejść przez życie tak, jakby mnie nie było, nawet nie oddychając za głośno. Oczywiście trochę przejaskrawiam, ale jako dorastająca dziewczyna brałam na siebie sprawy dorosłych. Nawet na zdjęciach z tego czasu mam śmiertelnie poważną minę. Na pewno motto „Umiesz liczyć, licz na siebie” było tym, co kształtowało moje podejście do życia. I poczucie, że nie jestem dla nikogo właściwie ważna, a także to, że nie wiem, czy ktoś stanąłby po mojej stronie, gdybym potrzebowała wsparcia.
Spotkanie
To zmieniło się na szczęście zanim osiągnęłam pełnoletniość, bo jako nastolatka spotkałam żywego Boga, doświadczyłam Jego miłości i troski, tego, że zna mnie po imieniu i tego, że pamięta, do której klasy liceum chodzę (mówiąc w przenośni). Jednak jakiś cień tamtej postawy, tamtego podejścia we mnie na długie lata pozostał. Cień poczucia bycia we wszystkim samą. Czasem przybierał formę rozgoryczenia i poczucia, że wszędzie muszę udowadniać, że się nadaję, że jednak nie wyskoczyłam sroce spod ogona, jak to się potocznie mówi.
Więzi i relacje
Boże Słowo powoli i cierpliwie leczyło tę ranę, niewidoczną dla innych. Krok po kroku ciepło przyjaźni i miłości topiło lód nieufności, która we mnie narosła od najmłodszych lat. Relacje okazały się Bożym rozwiązaniem i odpowiedzią na sytuację, w której tkwiłam latami.
Zapewnienie
Ciekawym dopełnieniem tego procesu okazał się sen, jaki miałam w miniony weekend, podczas prowadzenia kursu biblijnego, o którym wspomniałam na samym początku.
Idąc spać, blisko mojego posłania jak zwykle miałam Biblię, jednak gdy obudziłam się w nocy, wydawało mi się, że ktoś do mnie mówi. To był ten moment, gdy jawa miesza się ze snem i dopiero po chwili udaje nam się zorientować, że to, co działo się przed chwilą, było sennym marzeniem, a to, co jest teraz, jest już realne. W każdym razie przebudziłam się z przekonaniem, że Pan mówi do mnie: nie potrzebujesz żadnego potwierdzenia, Ja ci je już dawno dałem.
Udowodnij?
Rzeczywiście, takich formalnych potwierdzeń potrzebujemy wciąż, przez całe życie: są nimi dokumenty, dyplomy, legitymacje, zaświadczenia, pozwolenia, oficjalne błogosławieństwo przełożonych, misja od władz duchownych i tak dalej. Ale wewnętrznego potwierdzenia nie otrzymujemy od ludzi. Nie jest ono uzależnione od tego, jak kto nas postrzega, czy jakie na nasz temat ma zdanie. Wewnętrzne potwierdzenie jest od Boga.
Dziękuję!
„Sen mara, Bóg wiara”, jak mawiała moja świętej pamięci babcia. Nie przywiązuję zbytniej wagi do tego, co mi się śni. Tej niedawnej nocy jednak, a właściwie poranka, po prostu pomodliłam się, trzymając w objęciach Pismo Święte. Podziękowałam, że Bóg chciał, bym się urodziła, że mnie powołał, że jestem Jego dzieckiem. I że nic tego nie zmieni.
Życzenia
Na Dzień Dziecka chcę życzyć Tobie i sobie, by ta pewność, że jesteśmy chciani i kochani przez Boga, nie odstępowała nas na krok. Byśmy nieśli tę prawdę innym. Niech Słowo biegnie! Amen!
***
„Oto Ja sam będę szukał moich owiec i będę miał o nie pieczę.
Jak pasterz dokonuje przeglądu swojej trzody, wtedy gdy znajdzie się wśród rozproszonych owiec, tak Ja dokonam przeglądu moich owiec i uwolnię je ze wszystkich miejsc, dokąd się rozproszyły w dni ciemne i mroczne.
Wyprowadzę je spomiędzy narodów i zgromadzę je z krajów, sprowadzę je z powrotem do ich ziemi i paść je będę na górach izraelskich, w dolinach i we wszystkich zamieszkałych miejscach kraju.
Na dobrym pastwisku będę je pasł, na wyżynach Izraela ma być ich pastwisko.
Wtedy będą one leżały na dobrym pastwisku, na tłustym pastwisku paść się będą na górach izraelskich.
Ja sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na legowisko – wyrocznia Pana Boga.
Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną będę ochraniał.
Będę pasł sprawiedliwie.”
(Ez 34, 11-16)