Posługiwaliśmy właśnie wraz ze wspólnotą modlitwą wstawienniczą w pięknym, starym kościele, gdy moją uwagę przykuł nadruk na koszuli jednej z osób, stojących blisko mnie. Była to otwarta klatka na ptaki i kanarek siedzący przed nią. Pod spodem znajdował się napis: „Miłość daje wolność”.
Przez głowę przebiegło mi nagle mnóstwo myśli.
Między innymi opowieść moich teściów o pięknej kobiecie, której mąż zabronił wychodzić z domu, tak bardzo się bał, że spodoba się ona komuś innemu. Nie pozwalał jej też podjąć żadnej pracy, bo chciał mieć ją „na oku”, jak to określał. Obiecywał jej w zamian złote góry i obsypywał błyskotkami. „Złota klatka”, pomyślałam.
Potem jednak przypomniały mi się inne, bardzo poruszające historie.
O rodzinie, która wypuściła przed świętami żywego karpia do zbiornika wodnego, choć pływał już dwa dni w ich wannie. O kobiecie, która nie sprzeciwiła się swojej córce, gdy ta wybrała za małżonka mężczyznę, który nie spotkał się z przychylnym przyjęciem (pozostałych członków rodziny), i która wspierała ich do końca swoich dni.
Pomyślałam też o sercach tych wszystkich ludzi, nad którymi dane mi było się modlić, z którymi mogłam porozmawiać. O tych, którzy opowiedzieli mi swoje życie.
Zamknęłam oczy i zobaczyłam w wyobraźni te wszystkie momenty, gdy dzięki łasce przebaczenia otwierali kraty wewnętrznych więzień.
Gdy światło i powiew Ducha docierały wreszcie do miejsc, gdzie do tej pory panowały tylko uraza i nieprzebaczenie.
„Wolna jak ptak”, określiła niedawno siebie jednak z kobiet, rozpoczynających z nami kurs biblijny.
Miłość daje wolność.
Tak.
Również dzieciom, które rosną i niedługo wyfruną z gniazda.
Również przyjacielowi, który w czymś się z nami nie zgadza.
Żonie/mężowi, która/który z wiekiem się zmienia.
Człowiekowi, który ma inne od nas poglądy.
Miłość daje wolność.
Nie potępia i nie odrzuca, ale daje przestrzeń.
„Gdzie Duch Pański, tam jest wolność” (2 Kor 3, 17).
I również MNIE uwalnia.
Alleluja!