A. wyciągnęła coś drobnego, ciemnozielonego z płóciennej siatki.„Chcecie cukinię? Mówiłaś ostatnio, że lubisz… To może jeszcze jedną?” Uśmiechnęła się i tym razem wyjęła gigantyczne warzywo.
W naszym przydomowym ogródku mieliśmy już sporo różnych roślinek, ale cukinii jeszcze nie próbowaliśmy uprawiać.
Odwdzięczyliśmy się A. świeżymi, rwanymi prosto z krzaczka, pomidorami.
Wiele, wiele lat temu inna kobieta zadała mi podobne pytanie. W jej ogródku obrodziły cukinie. Zachodziła w głowę, co z nimi zrobić, przyniosła więc całą ich siatkę do pracy.
Nie mogła wiedzieć, że tego właśnie ranka modliłam się o jakąś, choćby maleńką, pomoc z nieba. „Możesz z niej zrobić zupę. Albo usmażyć z jajkiem. Możesz ją upiec z farszem w środku. Albo obtoczyć w tartej bułce, jak schabowy…”, wyliczała, a ja stałam obok niej z otwartą buzią (i pewnie niezbyt mądrą miną).
Nie mogła wiedzieć, że siatka jej cukinii dosłownie spadła mi z nieba…
Dwa lata temu siedziałam w kuchni i obierałam ziemniaki. W głowie kłębiły mi się przygnębiające myśli z rodzaju tych, które potrafią – jeśli nad nimi w porę nie zapanujemy – najpiękniejszy poranek zamienić w bezgwiezdną noc.
Sięgnęłam do wiaderka i bezwiednie spojrzałam na kształt bulwy. Spojrzałam jeszcze raz. „Takie rzeczy zdarzają się tylko w bajkach”, pomyślałam.
Ziemniak miał kształt serca.
Przestałam mocować się z przykrymi myślami i sfotografowałam go. Wysłałam mężowi, który zaskoczony stwierdził, że jeszcze nigdy nikt nie wyznał mu uczucia w tak nietypowy sposób.
Obok nas dzieją się maleńkie cuda: wstaje słońce, rodzi się nowe życie, spada śnieg, ktoś komuś wreszcie przebacza, ktoś inny otwiera rękę, dzieląc się z innymi.
Cukinie i ziemniaki to tylko warzywa. Zgoda. Ale czasem dzięki zwykłym rzeczom można zobaczyć to, co jest NIEZWYKŁE.
„Jak liczne są dzieła Twoje, Panie! Ty wszystko mądrze uczyniłeś, ziemia jest pełna Twych stworzeń.” (Ps 104, 24)