
Fot. Danuta Kamińska
Słońce – najpierw intensywnie różowe, teraz po prostu złote – wyziera zza chmur. W jego promieniach kolory jesieni nabierają intensywności. Jadę obwodnicą i wpatruję się w migocące za oknem samochodu drzewa. Mają tak piękne korony! Niezauważenie zaczynam się uśmiechać do siebie, mimo że przed chwilą jeszcze byłam myślami przy niezbyt optymistycznych tematach. Mój wzrok pada teraz na zarośla – za zakrętem krzewy mają tak jaskrawe barwy, że najchętniej zatrzymałabym się i podeszła do nich. Zamiast tego chłonę całą sobą ten widok. Otwieram serce na wszystko, co ze sobą przynosi ten poranek: budzącą się nadzieję, dar i niewiadomą.
Zaczyna się kolejny dzień. Jasnym promieniem są w nim rozmowy i telefony od bliskich. Nawet te krótkie sprawiają, że wychodzi słońce na moim niebie. Że barwy mojej codzienności nie przypominają już szarości ale raczej te, jakimi szczycą się październikowe liście.
Tak mocno doświadczam w ostatnich dniach mojej kruchości! A jednak stawiam krok po kroku, ufając, że jest przy mnie Ktoś, kto mnie rozumie, nawet, gdy ja do końca siebie nie rozumiem. Że jest przy mnie Ktoś, kto rozjaśnia moje ciemności i podnosi mi głowę.
W czerwonej strefie są kolory – nie tylko czarne wizje i czarne scenariusze oraz czarna rozpacz. W czerwonej strefie są wszystkie barwy życia. Także kolor nadziei i wielobarwna codzienność. Jest miejsce na uśmiech i dobre myśli. Trzymam się ich.
***
„Kimże jest człowiek i jakież jest jego znaczenie?
Cóż jest jego dobrem i cóż złem jego?
Liczba dni człowieka –
jeśli wiek jego jest długi – dosięga stu lat.
Jak kropla wody zaczerpnięta z morza lub ziarnko piasku,
tak jest [tych] trochę lat wobec dnia wieczności.
Dlatego Pan cierpliwy jest dla ludzi
i wylał na nich swoje miłosierdzie.
Zobaczył On i wie, że koniec ich godny litości
i dlatego pomnożył swoje przebaczenie.
Miłosierdzie człowieka – nad jego bliźnim,
a miłosierdzie Pana – nad całą ludzkością.” (Syr 18, 13a)