„Jakie piękne!” – córeczka ujmuje w malutkie dłonie kolczyki w moich uszach i przygląda się jak błyszczą. Patrzę w jej roziskrzone oczy. Ufne, dziecięce spojrzenie sprawia, że coś dobrego rodzi się w moim sercu. Za chwilę zerkam na moje pociechy siedzące wokół stołu, gdy smażę dla nich naleśniki. Widzę ich trochę inaczej niż na co dzień, bo z lekkiego dystansu. Uśmiecham się, bo nagle pięknieją, a ja biorę oddech. Gdy jestem w ferworze walki z codziennymi przeciwnościami, tracę czasem odpowiednią perspektywę. Czuję się jak na placu boju, a wieczorem, jakbym stoczyła niejedną bitwę. Jednak nie musi tak być. Warto łapać zdrowy dystans – przypominam sobie raz po raz. Pandemia i zdalne nauczanie nie ułatwiają mi tego zadania, ale jednak – z Bożą pomocą – udaje mi się znaleźć każdego dnia coś pięknego. Otwieram oczy, gdy jeszcze jest ciemno, ale gdy jestem już gotowa, niebo zalewa światło porannej zorzy. Zachwyca mnie. Muszę przystanąć. I podziękować. Z innej perspektywy spojrzeć na zaczynający się dzień.
W tych momentach chwytania zdrowego dystansu do otaczającej nas rzeczywistości bardzo pomaga mi wyjście na zewnątrz, kontakt z przyrodą, cisza… Niedawno udało nam się całą rodziną na wyjechać długi spacer (wzięliśmy hulajnogi i rowery). Świeże powietrze, słońce i dłuższa chwila beztroski – tego było mi trzeba. To, co wokół nie było już tak bardzo ważne. Istotniejsze było to, co wewnątrz.
***
PS Wczoraj A.i E. urządzili bal dla swoich dzieci, czyli szóstki lalek (dla dwóch „lalków” i czterech lalek). Książka mojego autorstwa służyła im jako przewodnik, jak przygotować przyjęcie (jest o czym innym, jakby co!). Patrzyłam zdumiona, widząc jak naśladują niektóre z moich zachowań i słów (na szczęście te dobre, uff ; )
***
(…)popadłem w ucisk i udrękę.
Ale wezwałem imienia Pańskiego:
«O Panie, ratuj me życie!»
Pan jest łaskawy i sprawiedliwy
i Bóg nasz jest miłosierny.
Pan strzeże ludzi pełnych prostoty:
byłem bezsilny, a On mię wybawił.
Wróć, moja duszo, do swego spokoju,
bo Pan ci dobrze uczynił.” (Ps 116, 3b-7)