Tagi

, ,

Fot: Danuta Kamińska

– Jakie słowa sprawiają, że stajecie się radośni, wysychają wasze łzy i chce się wam wstawać rano z łóżka? – pytam patrzących na mnie z zaciekawieniem pierwszoklasistów.

Każdy z nich mówi o swoim dziecięcym doświadczeniu mocy słowa. Pytam, jak się czują, gdy słyszą te piękne i dobre komunikaty od bliskich. Nieporadnie, ale  z zaangażowaniem mówią o emocjach, jakich doświadczają w związku z usłyszanym przez nich budującym przekazem.

W rękach trzymają złote koraliki, które wyciągnęłam przed chwilą z ozdobnej sakiewki. Wyobrażają sobie, że dobre słowo to skarb. Mogą go komuś ofiarować i mogą go od kogoś otrzymać. Część pierwszaków z wrażenia gubi te małe koraliki i szuka ich potem zawzięcie pod stołem. W końcu każdy już ma swój błyszczący skarb w piórniku. Mrugam do ich pani wychowawczyni prosząc, by zostawiły ten koralik dziś w domu w jakimś ważnym dla siebie miejscu i nie przynosiły go do szkoły. Jutro rano mogłoby być trudno prowadzić lekcje, gdyby wszystkie dzieci w jednej chwili pogubiłyby swoje turlające się świecidełka.

Co najczęściej odpowiadały? Że słowo „kocham” wypowiedziane przez mamę daje im najwięcej radości. Ktoś wymienił pochwałę, na którą bardzo czeka od rodziców, ktoś inny słowo „wybaczam” wśród tych, które przynoszą ulgę i ukojenie. Jedno dziecko powiedziało także, że lubi jak mama go budzi: woła go po imieniu i mówi, że czas już wstawać. To go wprawia w dobry nastrój. Jasnowłosa dziewczynka wyrecytowała zdanie „A Słowo ciałem się stało” jako ulubione do słuchania w kościele : )

Dzieci w końcu pytają, jakie jest słowo, które dla mnie wiele znaczy, jest takim skarbem, jak rozdane przed chwilą złote korale. „Jestem z tobą”- mówię, uśmiechając się. „To bardzo podobne do <kocham cię>” – dopowiadam.

Rzeczywiście,  gdy jest mi ciężko, to jedno zdanie potrafi podnieść  mnie na duchu. To jedno zdanie powtarzam w myślach od tylu już lat. Było pierwszym ważnym dla mnie zdaniem, gdy jako nastolatka zabrałam się za przeczytanie Pisma Świętego:

„A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata.”  (Mt 28, 20)

Jego pierwszego nauczyłam się na pamięć i do teraz jest mi najbliższe.

„Jestem” zawiera dla mnie wszystko, również dlatego, że jest jednym z imion Boga („Jestem, który jestem” Wj 3, 14). Jest też inny powód: od małego nasze dzieci, budząc się w nocy – chore z gorączką lub zdrowe, ale z jakimś „złym snem” – słyszały właśnie to zdanie: „Jestem, jestem, kochanie!”, połączone z przytuleniem, przytrzymaniem za rękę, pogłaskaniem.

Jestem. Jestem z tobą. Nie gdzieś myślami w obłokach, a nosem w tablecie. Jestem przy tobie.

To zdanie ma jeszcze inne znaczenie: mój mąż zwykł je wypowiadać, gdy towarzyszył mi w trudnych doświadczeniach. Nie mógł zmniejszyć mojego bólu, rozwiać moich wątpliwości, usunąć przeszkód z mojej drogi, ale mógł być blisko i zapewniać, że mnie rozumie: „Jestem w tym z tobą” – mówił i nadal mówi.

To zdanie, to słowo jest bardzo ważne w naszej rodzinie. Zapewne nie tylko w naszej. Ono mówi więcej niż sto innych.

Czasem wystarczy po prostu być przy kimś. Nie trzeba od razu wielkich słow. Wystarczy to jedno, małe, a cenne jak… dla pierwszaków złoty koralik.