Tagi

, , ,

fot. Danuta Kamińska

Jednak ujemny. Uff. Tak czułam, ale kwarantannę musiałam odbyć, niezależnie od swoich odczuć. Tym razem to jakiś wirus bez korony, choć osłabiający mocno.

Jaki dostałam prezent na święta? Najpiękniejszy: Jezusa w Komunii – mój mąż, który jest szafarzem, mi Go przyniósł. To były inne święta, pod każdym względem, ale Jezus ten sam – na szczęście!

Kończy się stary rok i za chwilę rozpoczyna nowy. Nic nie planuję, ale czuję się w tym nieplanowaniu spokojna. Kalendarz z wytłoczoną na okładce liczbą 2021 leży koło mnie. Zerkam na niego, ale nie biorę na razie do rąk. Chcę przeżyć do końca stary rok, nie wyprzedzać niczego.

Pojutrze przyjeżdżają przyjaciele z dziećmi.  Jak co roku zanocują. Cieszę się i jestem wdzięczna, że niektóre rzeczy są takie same, jak zawsze. Ale doceniam też to, co jest nowe, niespodziewane, jak ostatni wigilijny wieczór– zupełnie inaczej przeżywany w tym roku przeze mnie.

Za wszystko dziękuję. Także za to, czego nie rozumiem w pełni. Nie wszystko muszę zrozumieć.

Biegnę myślą do tych, co się źle mają, także z rodziny, także na duchu.

Bądź ich pomocą, Panie!

Amen.

***

„Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie;
osłonię go, bo uznał moje imię.
Będzie Mnie wzywał, a Ja go wysłucham
i będę z nim w utrapieniu,
wyzwolę go i sławą obdarzę.
Nasycę go długim życiem
i ukażę mu moje zbawienie.” (Ps 91, 14-16)