Tagi
#biblia, #codziennosc, #DanutaKaminska, #dobreslowo, #ewangelizacja, #przyroda, #relacje, #rodzina, #słowoboże, #zdrowiepsychiczne
„Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”, taka refleksja mnie naszła po powrocie z kilkudniowego wypadu w góry. Chociaż wyjazd był bardzo udany (i potrzebny), pełen wrażeń i różnorodnych wspinaczkowych doświadczeń (w deszczu, we mgle i w pełnym słońcu), to jednak powrót powitałam z ulgą.
Home sweet home
Doceniłam mój codzienny rytm dnia, miejsce na tarasie, w którym łatwiej zbiera mi się myśli i swobodniej modli. Powtarzalne czynności, domowe obowiązki i przede wszystkim rodzinę w pełnym składzie zgromadzoną wokół stołu. W górach byliśmy bez dwójki chłopców, którzy w tym samym czasie wypoczywali na Mazurach, pojechaliśmy tylko z trójką dzieci.
Serce nie śpi
W domu, w którym na wyjeździe nocowaliśmy, za ścianą płakało niemowlę. Zdarzyło mi się tam więc kilka razy przebudzić z nieodpartym wrażeniem, że powinnam wstać i je ululać, nakarmić i ukoić jego płacz. Dopiero po chwili uzmysławiałam sobie, że dzieci, których jestem mamą, śpią spokojnie niedaleko mnie oraz że dawno już z wieku niemowlęcego wyrosły. Jednak jakiś cień niepokoju pozostawał, bo nie byliśmy w komplecie – myślami biegłam więc do Kruklanek, zastanawiając się, jak sobie radzą na wyjeździe nasi synowie.
Bliski kontakt
Krótkie telefoniczne rozmowy co wieczór dawały mi namiastkę naszych codziennych domowych rozmów. Nie widziałam jednak ich twarzy, gdy rozmawialiśmy przez telefon i nie miałam w związku z tym pełniej informacji o tym, co się z nimi dzieje. Przyzwyczaiłam się do naszego domowego rytuału, do tego, że zaczynamy i kończymy dzień uściskiem, buziakiem, kreślonym na czole krzyżem. Brakowało mi tego.
Czas dla bliskich
Teraz znów jesteśmy wszyscy razem, w wakacyjnym trybie spędzamy czas. Jutro mają nas odwiedzić krewni i zostać kilka dni. Przygotowałam już pościele, piekę właśnie mięsa w piekarniku (będzie nas razem dwanaścioro) i zastanawiam się, jak to będzie. Nie, nie mam na myśli odwiedzin, ale moment, gdy nasze dzieci będą już dorosłe. Moi rodzice twierdzą zgodnie, że ten czas mija zazwyczaj zbyt szybko. Nim się człowiek zdąży obejrzeć, już z niemowlęcia robi się nagle dorosły i wyfruwa z gniazda. Pewnie mają rację.
Wdzięczność
Właśnie dlatego chcę celebrować każdy dzień, by potem nie ocknąć się zaskoczona, gdy któryś z domowników żegnać będzie rodzinne progi. Cieszę się, patrząc jak rosną. Jestem wdzięczna za każdą i każdego. I za to, że jesteśmy rodziną. Nieidealną, ale kochającą i wspierającą się nawzajem. Z tej perspektywy inne sprawy są mniej istotne, wracają do swoich normalnych rozmiarów, a obawy i lęki kurczą się i robią miejsce dla zaufania i poczucia bezpieczeństwa.
Ty i ja
Wracając z górskiej wyprawy nasza córeczka poprosiła o jakąś góralską piosenkę. Posłuchaliśmy kilku z nich w drodze powrotnej. Refren jednej brzmiał: „I tak mi mówi moje serce, tak mi mówią sny, dla ciebie jestem ja, a dla mnie ty.” Nie wiem dlaczego, ale słuchając jej, oczy mi powilgotniały. Jakaś czuła struna została we mnie poruszona przez te słowa.
Na skale
Wieczorem, gdy kładłam spać naszą najmłodszą pociechę, znów zagadnęła mnie o tę góralską piosenkę. „To o tobie, mamusiu, i o tacie, prawda?” – spytała. Tak, to o nas. Ale też (choć ani wykonawcy, ani autorzy utworu pewnie tego nie zakładali) o tym, że każdy z nas jest chciany i kochany przez Boga.
Mam świadomość, że jest coś większego niż nasze rodzicielskie starania, że jest Ktoś, kto spaja nasze fundamenty, kto scala nas jako rodzinę, kto dodaje sił, pociesza i pomaga dalej iść.
I tak mi mówi moje serce, tak mi mówią sny. Dla Ciebie, Panie, jestem ja, a dla mnie – Ty.
***
„Jeżeli Pan domu nie zbuduje,
na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą.
Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże,
strażnik czuwa daremnie.
Daremnym jest dla was
wstawać przed świtem,
wysiadywać do późna –
dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko;
tyle daje On i we śnie tym, których miłuje.
Oto synowie są darem Pana,
a owoc łona nagrodą.
Jak strzały w ręku wojownika,
tak synowie za młodu zrodzeni.
Szczęśliwy mąż,
który napełnił
nimi swój kołczan.
Nie zawstydzi się, gdy będzie rozprawiał
z nieprzyjaciółmi w bramie.” (Ps 127, 1-5)