Tagi

, , , , , , ,

Fot. Danuta Kamińska

Na zewnątrz chłód i szarość – tak zazwyczaj przyroda przygotowuje się do zimy: opadają liście, spada też temperatura. Robi się coraz ciemniej, ale nie w naszych sercach. Wewnątrz domu jest przytulnie. Kwitną kwiaty doniczkowe i pachnie pieczonymi jabłkami. Moje młodsze pociechy odliczają dni do Adwentu, a starsze snują sylwestrowe plany.

Pośród tego wszystkiego zatrzymuję się nad ranem, by razem z innymi osobami z naszej wspólnoty czuwać na modlitwie. Spotyka mnie tam niespodzianka. Kładłam się spać w złym nastroju, bardzo zmęczona. Dokuczało mi przeziębienie i poczucie, że mój zapas cierpliwości (i tolerancji na bodźce) bardzo się tego dnia skurczył. Czułam się wyczerpana. Ale obudziłam się radosna i spokojna. Z wewnętrznym przekonaniem, że to nie ja czuwam. Ktoś czuwa nade mną. Ktoś czeka już na mnie i jest na miejscu, nim ja dotrę. Jest pierwszy. Jak zwykle. To dla mnie ogromna ulga.