Tagi
#BożeNarodzenie, #chrzescijanstwo, #codziennosc, #DanutaKaminska, #dobreslowo, #droga, #ewangelizacja, #przyroda, #relacje, #rodzina, #słowoboże, #zdrowiepsychiczne

Fot. Danuta Kamińska
Jesteśmy w Górach Orlickich. Zaraz po świątecznych spotkaniach z rodziną, wyjechaliśmy, by w wąskim gronie naszej siedmioosobowej ekipy pochodzić po górach, by chwilę odpocząć: mąż, dzieci i ja.
Śnieg powitał nas na szlaku, słońce odbijało się od jego bieli, zmuszając mnie do założenia przyciemnianych okularów. Dobrze mi się oddychało rześkim, górskim powietrzem.
Bitwa na śnieżki, a potem na wielkie sople lodu rozpoczęła nasze górskie przygody. Młodsze dzieci poszukiwały na starym rynku motywu koguta, wszechobecnego w miejscowości, w której się zatrzymaliśmy.
Chodząc (a momentami nawet grzęznąc) w tej cudownej bieli, w sercu śpiewałam cały czas utwór o tym, że „narodził się, Bóg zstąpił na ziemię (…), by uratować mnie”. Pracuje we mnie ta prawda, umacnia i dodaje sił.
Po powrocie z dzisiejszej wyprawy usiedliśmy wokół stołu, by śpiewać wspólnie kolędy. Bardzo lubię ten zwyczaj, lubię ten świąteczny czas. Ale najbardziej cieszę się z tego, że naprawdę przyszedł. Także dla tych, dla których święta wcale nie są łatwym czasem. Przyszedł do nas. Dzięki Bogu :)