Tagi
#BożeNarodzenie, #chrzescijanstwo, #codziennosc, #DanutaKaminska, #dobreslowo, #ewangelizacja, #miłość, #zdrowiepsychiczne

Fot. Danuta Kamińska
Lubię dni po Nowym Roku. Nie tylko dlatego, że krok po kroku zbliżają mnie one do dnia urodzin, nie tylko dlatego, że kojarzą mi się ze śniegiem i feriami. Również dlatego, że właśnie 6 stycznia przypada rocznica mojej Wczesnej Komunii.
Nie wiem, czy tego dnia rozumiałam, co się wtedy właściwie dzieje, jak ważne jest to wydarzenie i co rzeczywiście oznacza. Na pewno byłam bardzo przejęta.
Gdybym mogła mieć wpływ na przebieg samej uroczystości, na pewno bym ją inaczej zaplanowała, ale to nie jest najważniejsze. Nie to się liczy po latach.
Z tego dnia zapamiętałam kazanie o darach złożonych przez mędrców i o darach, jakie jako wierzący możemy dać Jezusowi. Moje serce wydawało się wtedy najlepszym prezentem, zważywszy na fakt, że ani złotem, ani mirrą, ani nawet kadzidłem w tamtym czasie nie dysponowałam. Tak jednak plastycznie została nam przedstawiona wielkość daru czystego serca, że nie miałam wątpliwości, że o taki dar właśnie chodzi.
Dzisiaj, kiedy moje pociechy odgrywają w jasełkach role królów, pastuszków i aniołów, nadal uważam, że najcenniejszy dar to serce. Czasem muszę sobie to przypominać, bo z biegiem lat przestało to być dla mnie takie oczywiste. Zdarzały się przecież sytuacje, w których oddane serce wydawało się niewystarczającym darem. A jednak bez tego serca i złoto, i mirra, i kadzidło nie mają zbyt wielkiej wartości, kładzione przed Boską Dzieciną.