Tagi

, , , , ,

Fot. Danuta Kamińska

Chyba zapatrzył się na żurawie – koleżanka pół żartem pól serio komentuje swoje niedawne przeżycia.  – Czasem mam po prostu wrażenie, że patrzy w inną stronę, nie na nas…

Słucham jej uważnie, nie przerywam.

Ufam, że ma dla niej przygotowaną niespodziankę – taką, o jakiej może nawet już nie marzy: jakiś drobiazg, który jasnym promieniem rozświetli jej trudną codzienność.

Kolejnego dnia otrzymuję od niej wiadomość. Opisuje mi wzruszona, co ją spotkało. Tym razem jest przekonana, że o niej nie zapomniał, że nie odwrócił wzroku, że nie jest odległy, że patrzy dokładnie na nią i jej nieuleczalnie chore dziecko.

***

Siostra zakonna uśmiecha się szeroko i przejmuje od mojego męża karton z naklejonym na wierzchu wielkanocnym obrazkiem, wykonanym przez naszą córeczkę. Spod uchylonego wieczka unosi się słodki zapach. Wolontariusze za chwilę pokroją te pyszności.

***

Do upadającego podchodzi znajoma z sąsiedniego osiedla i chwytając za ramię, pomaga wstać.  Trudno mi powstrzymać łzy. Nigdy dotąd nie widziałam mojego męża w sytuacji, w której nie mógłby się ruszyć.

Córeczka odwraca się nagle i pyta przejęta, czy tatuś wróci.

Znajoma ma na sobie długą spódnicę w paski i białą bluzkę. Nie wypowiada żadnego słowa i nie przypomina swoim wyglądem  tradycyjnego wizerunku Maryi,  jednak szybko orientujemy, jaką gra rolę.

– Tak – odpowiadam spokojnie.  – Będzie zmartwychwstanie, zobaczysz!

***

W nocy budzi mnie krzyk młodszego synka. Ma bardzo wysoką gorączkę. Czuję, jak jego ciałko przechodzą dreszcze.

W poranek wielkanocny mam oczy na zapałki.

Ale i tak wiem, że On patrzy w tę stronę.

Żyje i jest przy mnie. Jest przy nas.

***

Synek dziś rano przybiega pytając, czy będzie mógł zjeść choć odrobinę urodzinowego tortu. Już czuje się lepiej, ale nie jest jeszcze zdrowy. W każdym razie wygląda o niebo lepiej niż wczoraj – jak dzień do nocy.

***

Wchodzę do jasnego wnętrza. Jest pustawo. Mogę sobie wybrać miejsce, spośród tych oznaczonych specjalną karteczką. Siadam w ławce i biorę głęboki oddech. Zmartwychwstanie się dzieje. Tak, dokonało się już, ale jednocześnie się cały czas dzieje.  Aż się stanie w nas.

A teraz wciąż jest Pascha.

Jezus już zwyciężył. Zrobił już dla nas wszystko. Ale to wciąż trwa, wciąż się dzieje. To nie historia, którą wspominamy.

To życie.  To przejście.

Przez ból, przeciwności, niepewność.

Nie drogą na skróty, ale zaliczając wszystkie punkty pośrednie.

Krok po kroku.

Stawiając kroki wiary.

***

„Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia. (…)

Sądzę bowiem, że cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą, która ma się w nas objawić.  Bo stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Wiemy przecież, że całe stworzenie aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia.
Lecz nie tylko ono, ale i my sami, którzy już posiadamy pierwsze dary Ducha, i my również całą istotą swoją wzdychamy, oczekując- odkupienia naszego ciała.

W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni.

Nadzieja zaś, której [spełnienie już się] ogląda, nie jest nadzieją, bo jak można się jeszcze spodziewać tego, co się już ogląda? Jeżeli jednak, nie oglądając, spodziewamy się czegoś, to z wytrwałością tego oczekujemy.”

(Rz 8, 1.18-19. 23-25)