Tagi

, , , , , , , , ,

Fot. Nikodem Kamiński

Wchodzę tu razem z innymi rodzicami, odbierającymi swoje dzieci z przedszkola. Plac zabaw przypomina raczej park, tyle tu zieleni i wysokich drzew.  Słońce, przedzierając się przez chmury, rozświetla postać jakiejś kobiety przechadzającej  się w pewnej odległości ode mnie. Widzę jej długie, złocące się w promieniach włosy. Tuli do siebie trzymane na rękach dziecko. Synek, będący tu na dyżurze, przybiega do mnie z radosnym okrzykiem. Wtedy kobieta odwraca się i woła go po imieniu. Podchodzimy razem. Okazuje się, że jest wychowawczynią grupy, do której dołączył na czas wakacyjnego dyżuru. „Myślałam, że pani jest mamą” – odzywam się do niej. Uśmiecha się, nadal trzymając w objęciach małego chłopca z aparatem słuchowym w uszach. „Nie, był mały wypadek…” – urywa, ale i tak domyślam się, co mogła mieć na myśli. Może chłopczyk się przewrócił, może nie usłyszał czegoś na czas albo się czegoś przestraszył. W jej objęciach poczuł się znów bezpieczny. Jak dobrze, że są takie osoby, myślę sobie. Przywracają mi  wiarę w dobroć i wrażliwość ludzką.

Dziś ostatni dzień wakacji. Jutro już zacznie się nowy rozdział – córeczka w nowym przedszkolu, synek w pierwszej klasie, drugi, trzeci i czwarty syn kontynuują naukę, ale najstarszy już ostatni rok w szkole podstawowej – pora na wybranie kolejnej szkoły i egzaminy, już  w maju. Ale zanim do nich podejdzie, trzeba ustalić nasz wewnątrzdomowy harmonogram odbierania dzieci, odrabiania z nimi lekcji, zawożenia na treningi i inne zajęcia. Trzeba sprawdzić rozkład jazdy autobusów i plany lekcji. Wyższy poziom logistyki, jak żartuję z mężem.

Dwójka kontuzjowanych członków naszej rodziny  porusza się już bez kul. Myślami wybiegamy do planowanego wyjazdu nad morze. To ostatni dzień wakacji, ale pozostają jeszcze weekendy na celebrowanie rodzinnych uroczystości, na budowanie więzi, na rozmowy przy kominku, wspólne wyjazdy do znajomych i krewnych. Najbliższy miesiąc jest jak co roku bogaty w okazje do świętowania. Już teraz cieszę się na te wszystkie spotkania.

Dziś też żegna się ze swoim przedszkolem E. Dziesięć lat chodziły tam kolejno nasze pociechy. Od jutra zaczyna się nowy rozdział, bez krówki w logo, na zdjęciach i dekoracjach. Nie chce mi się wierzyć, że to tak szybko minęło. Dopiero co jechaliśmy na rozmowę z panią dyrektor, a tu już szykuję poczęstunek na pożegnanie – nie tylko naszej najmłodszej latorośli, ale całej rodziny z tym fragmentem „krówkowej” historii.

Przepełnia mnie wdzięczność za ludzi, którzy byli i są dla nas wsparciem przez te wszystkie lata. Bywały i nadal bywają trudne chwile, gdy trzeba zmagać się z trudnościami: czy to z lukami w systemie, czy tymi wynikającymi z nieżyczliwości, niewiedzy lub braku zrozumienia, ale zawsze oprócz tych nieprzyjemnych sytuacji mają miejsce inne, podnoszące na duchu. Zawsze gdzieś zza rogu wychylają się anioły w ludzkiej skórze. Oddani, wierni przyjaciele, dobrzy znajomi, zupełnie nieznajome, ale kierujące się szlachetnością, osoby.

Widok kobiety tulącej w ramionach małego chłopczyka z niepełnosprawnością uruchomił  w mojej pamięci lawinę obrazów. Nie wszystkich potrafię przywołać z imienia i nazwiska, ale wszystkim im jestem bardzo wdzięczna.

Jestem wdzięczna przede wszystkim Bogu, który nie pozwala mi popaść w zniechęcenie i apatię. Przez najciemniejsze chmury przedziera się zawsze promień słońca, jak na dzisiejszym niebie.

***

„Od Zachodu ujrzą imię Pana
i od Wschodu słońca – chwałę Jego,
bo przyjdzie On jak gwałtowny potok,
pędzony tchnieniem Pańskim.
Lecz do Syjonu przyjdzie jako Odkupiciel
i do nawróconych z występków w Jakubie –
wyrocznia Pana.

Co do Mnie, takie jest przymierze moje z nimi,
mówi Pan:
«Duch mój, który jest nad tobą,
i słowa moje, które włożyłem ci w usta,
nie zejdą z twych własnych ust
ani z ust twoich dzieci,
ani z ust potomków twoich synów,
odtąd i na zawsze – mówi Pan.” (Iz 59, 19-21)