Tagi

, , , , , , , , , , ,

Fot. Danuta Kamińska

Patrzę przez okno w pracy na wciąż jeszcze zielone korony drzew i uśmiecham się. Robię sobie małą przerwę dla oczu – zdarza mi się o niej często zapominać, a przecież „literki nie uciekną”, jak niedawno zażartowała jedna z osób w rozmowie ze mną. Poranne słońce napełnia pokój ciepłą poświatą.

Kilka godzin później patrzę przez okno pociągu i podziwiam zachód słońca. Obok mnie siedzą dzieci (najmłodszy syn oraz córeczka) i bawią się rozkładanymi siedzeniami. Chwilę potem jakiś mężczyzna pomaga mi w kłopotliwej sytuacji z konduktorem, który twierdzi, że mam zły bilet. Podróżny jednak spokojnie tłumaczy, że jest wszystko w porządku oraz skąd mogło się wziąć nieporozumienie. Jestem mu bardzo wdzięczna. Podobnie jak innemu mężczyźnie, który ustąpił nam miejsca. Obaj dostrzegli, że potrzebne jest ich zaangażowanie – nie odwrócili wzroku, nie udali, że nie widzą.
Oddycham z ulgą i wracam do moich rozmyślań, obserwując drzewa niespiesznie przesuwające się za oknem przedziału.

Przed snem córeczka pyta, co robiłam w dzieciństwie jesienią. Opowiadam jej o złotych liściach, których szelest pod stopami tak bardzo lubię. Już nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła razem z nią „poszeleścić” jesiennie.

Otwieram naszą małą spiżarnię i przyglądam się słoikom pełnym słodkich i słonych pyszności. Jesień jest kolorowa, choć zimno powoli już nam doskwiera.
Przed nami kolejne spotkania z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi – są osłodą uciążliwości dnia powszedniego.

W każdej kałuży odbija się niebo, jak słusznie ktoś kiedyś zauważył, i to od nas zależy, co w niej zobaczymy: brudną wodę i błoto czy kawałek nieba.