Tagi
#biblia, #chrzescijanstwo, #codziennosc, #DanutaKaminska, #dobreslowo, #ewangelizacja, #przyroda, #relacje, #rodzina, #słowoboże, #wdzięczność, #wiara, #zdrowiepsychiczne
Miniony tydzień spędziłam w domu z chorym synkiem. Od wczoraj już jestem z powrotem w pracy, a synek – już zdrowy – na półkoloniach. Przed nami ostatnie dni wakacji. Cieszę się z tego czasu: mamy w planach odwiedzić babcie i dziadków naszych pociech, spotkać się ze znajomymi, dokonać drobnych zmian w ogrodzie i… delektować się latem, jak długo to możliwe.
Kilka dni temu, w uroczystość Wniebowzięcia Maryi, trzymałam w rękach bukiet ziół i kwiatów, uzbierany w naszym ogrodzie. Myślałam wtedy o tym, jaką łaską jest dobra śmierć – zaśnięcie w ramionach Boga Ojca. Oczywiście na nasze zmartwychwstanie ciał, którego zapowiedzią jest zaśnięcie Maryi Panny, musimy jeszcze poczekać, ale czas końca życia przecież kiedyś (prędzej czy później) nastąpi.
Niedawno w naszej wspólnotowej diakonii rozmawialiśmy o akceptacji tego, że jako ludzie posiadamy ciało i o wierze w to, że zostanie ono wskrzeszone. To chyba jeden z wielu zapomnianych dziś artykułów wiary, którą przecież co tydzień głośno wyznajemy.
Nie zajmowały nas dywagacje, jak to ciało po zmartwychwstaniu będzie wyglądało, raczej sam fakt, że nie pozostanie w grobie, że z duszą i ciałem, jak ufamy, zostaniemy wzięci do nieba. I że na to czekamy.
Zbyt śmiałe założenie? Nasza wiara rzeczywiście ma w sobie wiele odważnych elementów, ale tak chyba musi być, skoro samo pójście za Jezusem wiąże się z dużym ryzykiem, dla wielu nawet ryzykiem utraty życia.
Ale ci, którzy rzeczywiście za Nim poszli, choć nie mieli w życiu lekko, nie żałowali tej decyzji.
I my, idąc za Nim, mamy świadomość, że trzyma nasze życie w swoich rękach. Także końcówkę naszego życia. Nie jest powiedziane, kiedy ona nastąpi, dlatego doceniamy każdą chwilę, każdą końcówkę – także tych wakacji.