Tagi

, , , , , , , , , , ,

Fot. Michał Kamiński

Kilka dni spędzonych nad morzem pomaga mi na nowo zebrać myśli, głęboko odetchnąć i wyrazić wdzięczność – przede wszystkim względem Boga. Cieszę się z piękna, które mnie otacza, odpoczywam w nim.

Co prawda nie wiem, dlaczego moje dzieci, które mimo chłodu zrzuciły buty i skarpetki, z piskiem wpadając w morskie fale, nadal są zdrowe, a ja, opatulona, jednak zdołałam się przeziębić, ale widocznie nie wszystko muszę rozumieć ;) Cieszę się jednak, że mają się dobrze i że trochę jodu wzięliśmy ze sobą znad morza, jak zakładam.

Po powrocie klęczę razem z osobami z naszej wspólnoty przed Najświętszym Sakramentem, w parafii, w której aktualnie się spotykamy. Przypominam sobie wszystkie poprzednie miejsca spotkań (i zastanawiam się po cichu, czy we wszystkich było tak zimno jak w tym;).
A tak już całkiem poważnie: będąc tam, na adoracji eucharystycznej, cieszę się, że jestem we wspólnocie, że nie idę przez życie sama. (Oczywiście nie jest to raj na ziemi, ale z tego, co zdążyłam się zorientować, żadna wspólnota nie jest rajem – i lepiej też, by nie była drogą przez mękę ;).

Przepełnia mnie wdzięczność za życie, jakie Bóg mi dał, za historię mojego życia, za osoby, które wpłynęły w dużej mierze na jego kształt, a szczególnie za te, dzięki którym „chce się żyć”.

Dziękuję za to wszystko, co jest moim TERAZ.
I za to, że życie jest tak cudownie przez Boga stworzone – od najmniejszej komórki, której model na lekcję biologii syn przygotowywał w miniony weekend, po bezmiar mórz i oceanów, którego cząstkę mogłam przez kilka ostatnich dni podziwiać.

Tak, cudownie jest to wszystko stworzone. A w tym wszystkim my – ukochani przez Stwórcę. Jak dobrze doświadczyć tego piękna i tej miłości, mimo zimna i różnych problemów. Ponad tym wszystkim jest przecież Pan i nigdy nas nie zostawia samych. Amen :)