Tagi
#chrzescijanstwo, #codziennosc, #DanutaKaminska, #dobreslowo, #ewangelizacja, #małżeństwo, #miłość, #odpoczynek, #relacje, #rodzina, #wdzięczność, #zdrowiepsychiczne
Ostatnie ciepłe promienie słońca zaglądają do naszego ogrodu. Być może letnia pogoda jeszcze się przez jakiś czas utrzyma, ale poranki i wieczory już są chłodne. Przez ostatni tydzień tego nie odczułam na własnej skórze, bo leżałam chora w domu na zwolnieniu lekarskim. Ten tydzień był pod wieloma względami wyjątkowy. Połączyliśmy się zdalnie z naszą grupą dzielenia i tak przeżyliśmy naszą ostatnią diakonię, dzień później już gościliśmy córkę mojej kuzynki, która wybiera się na studia i potrzebowała przenocować u nas, by móc spokojnie wszystko na miejscu pozałatwiać. Do tego ten tydzień obfitował w nagle zwroty akcji w ważnych dla mnie, dotyczących dzieci, sprawach.
Przygotowywałam się też do spowiedzi. Co jakiś czas dociera do mnie waga tego sakramentu. I tego, jak bardzo potrzebuję Bożego miłosierdzia.
Przez ten tydzień też wróciłam do sił- nie tylko fizycznych. Potrzebowałam chwili wytchnienia, chwili na przemyślenie różnych spraw, przegadania ich z moim mężem.
Gdy poczułam się nieco lepiej i zaczęłam już wstawać wróciliśmy od razu do naszego zwyczaju chodzenia razem na spacery. Każdego dnia ruszamy w naszą trasę – sami, trzymając się za ręce. Słowa same się układają, bliskość leczy to, co w ciągu dnia nas zadrasnęło czy osłabiło.
Nie mamy na smyczy żadnego zwierzęcia w przeciwieństwie do ludzi nas mijających. Nie oglądamy się za pociechami (spacerowiczów z dziećmi jest zauważalnie mniej niż tych z czworonogami, czasami posadzonymi w… wózeczku(!). Na te nasze codzienne małżeńskie spaceru idziemy we dwoje. To jest czas tylko dla nas. Codziennie.
Oczywiście chodzimy też na spacery z dziećmi (już dawno wyrosły z wózeczków), wypuszczamy też na ogród nasze świnki. Ale ten czas jest wyłącznie nasz.
Te spacery są dla mnie bardzo ważne. Nie tylko ze względu na codzienną dawkę ruchu (idziemy żwawym krokiem, a nie noga za nogą), nie tylko też na codzienny kontakt z przyrodą. Przede wszystkim są dla mnie tak cenny ze względu na codzienny kontakt nas jako małżeństwa. Kiedy oboje jesteśmy po pracy, kiedy nikt nam nie próbuje przerywać rozmowy, kiedy nikt od nas nic nie chce. Mamy siebie.
Jak za dawnych czasów trzymamy się za ręce i patrzymy sobie w oczy.
A potem wracamy do zwykłych zajęć, do codziennych wyzwań, ale silniejsi tą umocnioną więzią, miłością małżeńską. Tymi kilkoma krokami, rozmowami, byciem razem.
Dzięki Bogu za te spacery. Podobno dziś jest ostatni dzień lata. Ale każda porą roku jest dobra, by wyjść, choćby na chwilę, we dwoje i zrobić razem kilka kroków.
W naszym wypadku jest to błogosławieństwem :)